(...) - Sergio! Znalazłem twoją zgubę - odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Cristiano.
*** Oczami Belli ***
-Obiecuję, że kiedyś się za to odegram! -syknęłam w stronę Portugalczyka.
Ten uśmiechnął się arogancko i powiedział:
-Będę czekać -mrugnął.
Zatrzymałam konia, zsiadłam i ruszyłam w stronę mojego brata, który chyba był zły. Choć słowo "chyba" nie jest tu najlepsze. Miał całą czerwoną twarz, a jego oczy ciskały gromami. Tak, już jestem pewna, że był zły.
-Isabel Ramos Garcia!!! -krzyknął -Co to jest?! -zaczął wymachiwać rękami.
-Stadnina koni? -spróbowałam się uśmiechnąć.
-Nie rób ze mnie debila- syknął.
-Sam zadałeś takie głupie pytanie -powiedziałam, wymijając go.
Przechodząc obok czarnowłosego pokazałam znany wszystkim gest "ucinania głowy". Ten teatralnie złapał się za szyję i ruszył uspokoić Sergio. Ja natomiast rozsiodłałam konia, dałam mu jabłko i ruszyłam po swoje rzeczy. Przebrana ruszyłam w stronę stajni.
-Isabel! -usłyszałam -Już jedziesz? -spytał mój trener.
-Tak, niestety -uśmiechnęłam się smutno -Są tu pewne osoby, które nie są zbytnio zadowolone...
-Bella! -usłyszałam i zobaczyłam swojego braciszka, który zmierzał w naszą stronę trochę spokojniejszy.
-Bella! -usłyszałam i zobaczyłam swojego braciszka, który zmierzał w naszą stronę trochę spokojniejszy.
-Już idę! Przepraszam, ale naprawdę muszę lecieć. Kes i Jako są świetne! -pomachałam trenerowi i ruszyłam do bruneta.
-Czy to jest twój trener? Muszę z nim pogadać -chciał mnie ominąć.
-Nie ma mowy, jeszcze narobisz wstydu. Chodź do domu, musimy pogadać -popatrzyłam w jego oczy.
Pocierał dłonią swój kark i skinął głową.
-A tak w ogóle, nie uważasz, że się delikatnie wyletniłaś -wywróciłam oczami.
-A tak w ogóle... -powtórzyłam jego kwestię -...skąd wiedziałeś, gdzie jestem? -zaśmiał się -Hmmm?
-A tak w ogóle... -powtórzyłam jego kwestię -...skąd wiedziałeś, gdzie jestem? -zaśmiał się -Hmmm?
-Ummm... -zająknął się.
-Tylko mi nie mów, że od niego... -westchnęłam.
Popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.
-Nie miałem wyboru... -wyjąkał.
Pokręciłam głową i wsiadłam do Audi R8 Cristiano. Jechaliśmy dłuższą chwilę i jak na razie nikt nie miał nic do powiedzenia. Pod domem skinęłam Ronaldo głową i ruszyłam do środka. Wiedziałam, że jak tylko wejdzie Sergio zacznie się prawdziwe piekło. Postanowiłam zrobić nam kakao. Wierzyłam, że dalej go uspokaja. Osiem lat temu to działało... Gdy tylko wszedł do domu, zakrzyknęłam:
-Taras! Już!
-Taras! Już!
Przez chwilę się wahał, ale po chwili wykonał moje polecenie. Usiadł na krześle, a ja postawiłam przed nim napój. Sama usiadłam obok.
-Chcesz mnie udobruchać, czy jeszcze masz jakieś wieści? - burknął.
Nic nie powiedziałam, tylko wtuliłam się w jego ramię.
-Nie bądź zły. Kiedy miałam ci powiedzieć? I jak? Nie widzieliśmy się dziesięć lat, a poza tym byłam na ciebie wściekła. Miałam podejść i... Poza tym, nie pamiętasz jak na ostatnich wakacjach, na których byliśmy razem jeździłam konno. Jakoś ci to nie przeszkadzało.
-Dobra, okej, okej. Tylko wtedy byłaś taka malutka, sądziłem, że ci przejdzie. I nie sądziłem, że rozwinie się to do tego stopnia. Te przeszkody były dość spore. -przerwał mój monolog -Mogłaś chociaż zostawić swój numer, czy cokolwiek...
-Skaczę wyższe, te były małe. Zrozum - to tak jak zabronić ci grać w nogę - popatrzyłam na niego, a on kiwnął głową. -Chciałam też pobyć sama -mruknęłam -To było jedyne miejsce, gdzie byłam tylko ja i mój "stary" świat... Trochę trudno mi się odnaleźć w tym "nowym"...
-Wiem, siostra, wiem... -przytulił mnie.
Siedzieliśmy tam chwilę sącząc kakao, aż zrobiło się chłodno.
-Chodź do domu -szepnął do mnie, przepijając się przez barierę snu. Wstałam przeciągając się i ruszyłam do kuchni. Posprzątałam po naszym małej chwili słabości (musimy dbać o linię :P)
i ruszyłam do brata. On siedział na kanapie i rozmawiał z trenerem. Kiedy mnie zobaczył przerwał
i zapytał:
-Chcesz iść ze mną na trening jutro?
i zapytał:
-Chcesz iść ze mną na trening jutro?
-Będzie Bale? -uśmiechnęłam się szyderczo.
Kiwnął głową, więc potwierdziłam swoją obecność na treningu. Przy okazji trener galaktycznych został uprzedzony. Pokazałam bratu, że idę się kąpać i ruszyłam do łazienki. Wyszłam akurat kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Ruszyłam tam ubrana w moją ukochaną, letnią piżamkę.
-Cześć -usłyszałam rodowity hiszpański.
Głos należał do Ikera. Obok zobaczyłam Pepe, Marcelo i oczywiście pana Aveiro.
-Cześć -powiedziała troszkę skrępowana.
Co się ze mną dzieje?! Normalnie miałabym to gdzieś (może chodzi o to, że stoi przede mną 4 piłkarzy, dość przystojnych i seksownych). I starszych o ok. 10 lat - podpowiedziała moja podświadomość. W Anglii, nie przeszkadzało mi, że obcy facet widzi mnie w koronkowej bieliźnie (zdarzyło się to tylko dwa razy), a teraz czuję, że mogę spalić się ze wstydu. Może to przez ten palący wzrok czekoladowych tęczówkę, które są wbite we mnie, jakbym sama była jakimś słodyczem do schrupania. Mówię oczywiście o oczach numeru siedem.
-Wejdźcie -uśmiecham się. -Sergio jest w salonie -przepuściłam ich w drzwiach, starając się grać pewną siebie.
Jeden z nich jednak wciąż stał w drzwiach i patrzył na moje odkryte nogi.
-Wchodzisz? -spytałam.
-Wchodzisz? -spytałam.
On szybko zerknął w moje oczy i ruszył do salonu prychając. No tak! Wrócił królewicz! Wszyscy usiedli na kanapie i rozmawiali o nadchodzącym meczu.
-Podać wam coś? -spytałam opierając się o ścianę.
-Nie, dzięki siostra - uśmiechnął się Ramos.
-W takim razie dobranoc - kiwnęłam chłopakom i ruszyłam do pokoju. Zakopałam się pod pościel i próbowałam zasnąć. Jak na złość w środku nocy rozpętała się burza. A ja boję się burzy, jak diabeł święconej wody. Drżałam z każdym grzmotem. Słyszałam jak Sergio idzie do sypialni. Brzmiał jakby miał cztery nogi, ale ok. Miałam iść do niego kiedy usłyszałam, że ktoś idzie z powrotem. Tylko po co brunet by się wracał? Drzwi zostały uchylone, a ktoś wszedł do środka. Udawałam, że śpię. I może mój plan by wypalił, gdyby nie grzmot i mój pisk. Pieprzona burza!
-Wiem, że nie śpisz - usłyszałam portugalski akcent. -Czyżbyś bała się burzy? -łóżko za mną się ugięło.
-Czy nie powinieneś być już w domu? -spytałam. -Z tego co wiem masz dziewczynę, czy tam narzeczoną. Nie czeka na ciebie?
-Może... Czyżbyś była zazdrosna?
-Nie, chcę cie dyskretnie wyprosić z mojego domu.
-Z tego co wiem to dom Sergio, a on twierdzi, że mogę zostać -wiedziałam, że się uśmiecha.
-To przynajmniej... -przerwał mi mój pisk, kiedy głośno gruchnęło.
Skuliłam się w kulkę. Cała drżałam. Usłyszałam cichy szelest, a potem głos Ronaldo:
-Przesuń się.
Odwróciłam się do niego. Stał w koszulce i bokserkach.
-Ale...po co? -pytałam.
-Może i czasami jestem dupkiem, ale widzę, że się boisz. Posuniesz się, czy mam ci pomóc?
Przesunęłam się, a on położył się obok mnie. Owinął mnie swoim umięśnionym ramieniem i przyciągnął mnie, tak że leżeliśmy "na łyżeczkę"(patrz zdjęcie obok). Zadrżałam na ten gest. Czułam jego przyrodzenie na moim tyłku.
-Uspokój się i śpij. Jakby co piorun uderzy najpierw we mnie, a później w ciebie, więc zdąrzysz uciec.
Zaśmiałam się.
-Cris?
Mruknął.
-Dlaczego to robisz? Przecież mnie nie znasz.
Pochylił się nade mną. Rozróżniałam tylko jego oczy. Świeciły jak dwa kryształki.
-Bo jesteś siostrą mojego kumpla, a ja nie jestem aż takim chujem, aby ci jakoś nie pomóc.
Wrócił na swoje miejsce i wydaję mi się, że po chwili zasnął.
-Ron?
-Co znowu? -burknął.
-Dzięki -szepnęłam i ułożyłam się do snu.
-Nie ma za co -pocałował mój policzek i przygarnął bliżej siebie.
-Następnego dnia-
Kiedy się obudziłam Portugalczyka już nie było. Za to na jego miejscu leżała karteczka, na której było schludnie napisane:
-Nie, dzięki siostra - uśmiechnął się Ramos.
-W takim razie dobranoc - kiwnęłam chłopakom i ruszyłam do pokoju. Zakopałam się pod pościel i próbowałam zasnąć. Jak na złość w środku nocy rozpętała się burza. A ja boję się burzy, jak diabeł święconej wody. Drżałam z każdym grzmotem. Słyszałam jak Sergio idzie do sypialni. Brzmiał jakby miał cztery nogi, ale ok. Miałam iść do niego kiedy usłyszałam, że ktoś idzie z powrotem. Tylko po co brunet by się wracał? Drzwi zostały uchylone, a ktoś wszedł do środka. Udawałam, że śpię. I może mój plan by wypalił, gdyby nie grzmot i mój pisk. Pieprzona burza!
-Wiem, że nie śpisz - usłyszałam portugalski akcent. -Czyżbyś bała się burzy? -łóżko za mną się ugięło.
-Czy nie powinieneś być już w domu? -spytałam. -Z tego co wiem masz dziewczynę, czy tam narzeczoną. Nie czeka na ciebie?
-Może... Czyżbyś była zazdrosna?
-Nie, chcę cie dyskretnie wyprosić z mojego domu.
-Z tego co wiem to dom Sergio, a on twierdzi, że mogę zostać -wiedziałam, że się uśmiecha.
-To przynajmniej... -przerwał mi mój pisk, kiedy głośno gruchnęło.
Skuliłam się w kulkę. Cała drżałam. Usłyszałam cichy szelest, a potem głos Ronaldo:
-Przesuń się.
Odwróciłam się do niego. Stał w koszulce i bokserkach.
-Ale...po co? -pytałam.
-Może i czasami jestem dupkiem, ale widzę, że się boisz. Posuniesz się, czy mam ci pomóc?
Przesunęłam się, a on położył się obok mnie. Owinął mnie swoim umięśnionym ramieniem i przyciągnął mnie, tak że leżeliśmy "na łyżeczkę"(patrz zdjęcie obok). Zadrżałam na ten gest. Czułam jego przyrodzenie na moim tyłku.
-Uspokój się i śpij. Jakby co piorun uderzy najpierw we mnie, a później w ciebie, więc zdąrzysz uciec.
Zaśmiałam się.
-Cris?
Mruknął.
-Dlaczego to robisz? Przecież mnie nie znasz.
Pochylił się nade mną. Rozróżniałam tylko jego oczy. Świeciły jak dwa kryształki.
-Bo jesteś siostrą mojego kumpla, a ja nie jestem aż takim chujem, aby ci jakoś nie pomóc.
Wrócił na swoje miejsce i wydaję mi się, że po chwili zasnął.
-Ron?
-Co znowu? -burknął.
-Dzięki -szepnęłam i ułożyłam się do snu.
-Nie ma za co -pocałował mój policzek i przygarnął bliżej siebie.
-Następnego dnia-
Kiedy się obudziłam Portugalczyka już nie było. Za to na jego miejscu leżała karteczka, na której było schludnie napisane:
Masz bardzo wygodne łóżko. Będę wpadał częściej.
Poza tym strasznie chrapiesz i się wiercisz.
Do zobaczenia na treningu ;)
Poza tym strasznie chrapiesz i się wiercisz.
Do zobaczenia na treningu ;)
-Bella?! Wstałaś? - spytał wchodząc do pokoju.
-Tak, już wstaję. Czemu Cris pomagał ci wczoraj przejść do pokoju? Znowu się upiłeś?
-Nie, po prostu nie kontaktowałem, to był długi dzień -przeczesał ręką włosy. -Bał się, że nie dotrę do schodów. Skąd wiesz, że tu był?
-Była burza. Boję się ich, pamiętasz?
-Trzeba było przyjść -usiadł obok.
-Jakoś dałam radę -uśmiechnęłam się. -A teraz sio! Idę się ubrać. Za ile wyjeżdżamy?
-Jakoś dałam radę -uśmiechnęłam się. -A teraz sio! Idę się ubrać. Za ile wyjeżdżamy?
-20 minut! Nie musisz od razu ubierać się na trening.
-Jak to trening? -wyskoczyłam do góry jak petarda. -Nie grałam w nogę przez wieki.
-No to masz okazję pograć z nami -uśmiechnął.
Wychodził kiedy spytał:
-Jeśli chcesz to możemy po południu pojechać do tej twojej stajni. Popatrzę na ciebie.
Podeszłam do niego i przytuliłam go mocno.
-Dzięki brat -szepnęłam.
Odwzajemnił mój uścisk, mrugnął zadziornie i wyszedł. Szybko zabrałam ubranie i ruszyłam do łazienki. Było dziś dość chłodno (ok.piętnastu stopni Celcjusza), ale na szczęście świeciło słoneczko. Włosy związałam w koka, zrobiłam delikatny makijaż i ruszyłam spakować rzeczy na trening. Stwierdziłam, że raczej będę chciała się dostać na bramkę lub obronę, nie atak. Byłam w tej sprawie podobna do brata. No chyba, że będzie pędził Ronaldo, to wolę być po jego stronie.
-Isabel! Chodź, musimy jechać!
-Lecę!
Sprawdziłam jeszcze raz czy wszytko mam i ruszyłam na dół. Zgarnęłam po drodze jabłko i już jechaliśmy na trening.
-Nie martw się chłopaki są spoko -uśmiechnął się.
-Może oprócz jednego -uśmiechnęłam się smutno -Poza tym wiem, ponieważ oglądałam wasze mecze i w ogóle. Jesteście nawet nieźli.
Brunet trzepnął mnie w ramię. Dojechaliśmy na miejsce jakieś dziesięć minut później. Wysiedliśmy, braciszek pokazał mi miejsce, gdzie mogę się przebrać. Szybko zmieniłam ciuchy. Wzięłam butelkę z wodą i ruszyłam w kierunku wyjścia na murawę.
-Bells? -usłyszałam dobrze znany mi głos.
Czas zmierzyć się z przeszłością.
Odwzajemnił mój uścisk, mrugnął zadziornie i wyszedł. Szybko zabrałam ubranie i ruszyłam do łazienki. Było dziś dość chłodno (ok.piętnastu stopni Celcjusza), ale na szczęście świeciło słoneczko. Włosy związałam w koka, zrobiłam delikatny makijaż i ruszyłam spakować rzeczy na trening. Stwierdziłam, że raczej będę chciała się dostać na bramkę lub obronę, nie atak. Byłam w tej sprawie podobna do brata. No chyba, że będzie pędził Ronaldo, to wolę być po jego stronie.
-Isabel! Chodź, musimy jechać!
-Lecę!
Sprawdziłam jeszcze raz czy wszytko mam i ruszyłam na dół. Zgarnęłam po drodze jabłko i już jechaliśmy na trening.
-Nie martw się chłopaki są spoko -uśmiechnął się.
-Może oprócz jednego -uśmiechnęłam się smutno -Poza tym wiem, ponieważ oglądałam wasze mecze i w ogóle. Jesteście nawet nieźli.
Brunet trzepnął mnie w ramię. Dojechaliśmy na miejsce jakieś dziesięć minut później. Wysiedliśmy, braciszek pokazał mi miejsce, gdzie mogę się przebrać. Szybko zmieniłam ciuchy. Wzięłam butelkę z wodą i ruszyłam w kierunku wyjścia na murawę.
-Bells? -usłyszałam dobrze znany mi głos.
Czas zmierzyć się z przeszłością.
To smutne, a zarazem tak bardzo frustrujące,
że poświęciłaś mu każdą wolną minutę swojego czasu,
byłaś na każde jego zawołanie,
gdy było mu źle martwiłaś się o jego życie,
mając gdzieś swoje własne.
Byłaś dla niego zawsze i wszędzie,
Byłaś dla niego zawsze i wszędzie,
a on odchodząc nie poświęcił Ci nawet dwóch minut,
aby wyjaśnić swoją decyzję.
_________________________________________________________________________________
Mimo, że nie było komentarzy to wstawiam. Wierzę, że powodem tego był masowy crash komputerów, albo wysiadły wam internety.
Wracając do historii - jak myślicie o co chodzi?
Jest wolne, dlatego macie możliwość "nadrobienia" wielu rozdziałów, jeśli pojawią się komentarze. Pozdrawiam gorąco :*
P.S. Czy u Was pogoda też wariuje? Ja mam cztery pory roku jednego dnia :3
P.S. Czy u Was pogoda też wariuje? Ja mam cztery pory roku jednego dnia :3
Coś czuję że teraz pojawi się jeden z moich ulubionych piłkarzy. Isa była w Londynie, prawda?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że nie komentowałam, ale powiadomienia o nowościach giną w liście czytelniczej...
Pozdrawiam
Tak, zanim przeniosła się do Madrytu mieszkała na Wyspach Brytyjskich :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMam pewną teorię co do Isy i Garetha. :)
UsuńMoże się nią podzielić, jestem ciekawa ;) Albo najpierw poczekaj aż sama coś ujawnię ;*
UsuńŚwietny rozdział:*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńJejku jak fajnie, że trafiłam na to opowiadanie, czekam już na kolejny rozdział i emocje siostra Ramosa jest The best! Zapraszam Cię też do siebie, może Cię zainteresuje. Miała byś sporo do nadrobienia, ale może zechcesz. Informuj mnie też o swoich wpisach http://nosotros.blog.pl/2015/05/02/escondidos-solo-por-amor-escondidos-solo-tu-i-yo/
OdpowiedzUsuń