poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział V

*** Oczami Isabel ***

Czas zmierzyć się z przeszłością...

-Bale -westchnęłam. 
-Mój boże, minęło tyle czasu -szepnął i przytulił mnie.
Stałam jak wmurowana. Jak on śmiał?! Żadnego "przepraszam", żadnych wyjaśnień. Szybko odsunęłam się od niego. 
-Taa... Trochę -wyminęłam go.
-Bels, proszę, porozmawiaj ze mną -powiedział łapiąc mnie za ramię. 
-Nie mamy o czym -chciałam się wyrwać.
-Mamy i dobrze o tym wiesz -patrzył mi w oczy.
-Nie teraz i nie tutaj -szepnęłam, a on w końcu mnie puścił.
Razem wyszliśmy na murawę. Zobaczyłam tam sztab, trenera i kilku zawodników. Uf... Nie jestem ostatnia. 
-Czyli to jest ta sławna siostra naszego Ramosa -usłyszałam włoski akcent.
-Sławna? -spytałam.
-Jeszcze żadna laska nie uciekała od niego tak zażarcie! -krzyknął Marcelo, za co dostał w głowę od samego zainteresowanego.
-Miło mi pana poznać -powiedziałam po włosku do Carlo.
-Przyjemność po mojej stronie -odpowiedział w swoim ojczystym języku -Nawet nie wiesz jak się zamartwiał -uśmiechnęłam się do brata. -Znasz włoski?
-Na tyle, że jestem w stanie spokojnie rozmawiać -potwierdziłam.
Kiedy popatrzyłam na chłopaków. Mieli oczy jak złotówki. 
-A ty się martwiłeś czy zna dobrze hiszpański -usłyszałam Ronaldo.
-Serio? Myślałeś, że znam ledwo dwa języki?
-Sam znam jeden -przyznał chłopak.
Zaśmiałam się.
-Tak na przyszłość, znam: angielski, hiszpański, portugalski, kontaktowo włoski, francuski i niemiecki -powiedziałam. 
-Skąd tyle? -usłyszałam jęk Fabio.
-Rodzice byli Hiszpanami, a mieszkałam w Wielkiej Brytanii. Resztę ze szkoły. Poza tym moja znajoma była Francuską, a znajomy Portugalczykiem. 
-Dobra, koniec przechwalania się -usłyszałam Jamesa. -Może nas przedstawisz? -kiwnął na resztę drużyny.
Po tym jakże długim procesie, wreszcie mogliśmy zacząć. 
-To jest jawne lokowanie produktu! -Marcelo wskazał na mój strój.
-A ty to nie? -odkrzyknęłam. 
Związałam włosy w koka i ruszyłam do trenera.
-To jak to robimy?
-Na razie rozgrzewamy się, potem zdecydujesz, czy ćwiczysz z nami, czy się przyglądasz...
Kiwnęłam głową i ruszyłam do Sergio. Rozgrzewka nie powiem była ciężka, mimo, że dostałam fory. Oddychałam już ciężej niż normalnie, a oni potrafili się śmiać, zaczepiać i oddychali jakby stali przez ostatnie kilkadziesiąt minut. 
-A ja myślałam, że mam kondycję -sapnęłam, a mój brat wybuchnął śmiechem. 
-Jeśli byś miała to także i to -podniósł koszulkę i wskazał na swój brzuch.

-Może i masz kaloryfer, ale co z tego...?
-Nie sapię jakbym przebiegł sto kilometrów -szturchnął mnie.
-Sergio, a ty co? Robisz striptiz? -usłyszałam Zidana*.
Cała ekipa, razem ze mną się zaśmiała.
-Tak, specjalnie dla ciebie! -odkrzyknął.
-Schowaj tą deskę! -usłyszałam Ronaldo i spojrzałam w jego stronę.
Mrugnął do mnie.
-Bo ty niby masz lepszą? -spytał z sarkazmem.
-Możemy to sprawdzić. Dajmy jedynej tu damie ocenić -powiedział Portugalczyk. -Chyba, że ktoś jest gejem, a my nie wiemy?
Nikt się nie wyłonił.
-Nie możemy zrobić tego potem... -jęknęłam.
-Lepiej teraz, bo będą jak małe dzieci -powiedział Zidane.
-Okej, ściągać koszulki -powiedziała. -Nie wierzę, że mówię to do własnego brata -szepnęłam,
a wszyscy się zaśmiali.
Braciszka już widziałam, więc tylko pobieżnie rzuciłam okiem. Teraz została mi klata Cristiano. Nie powiem, miał się czym pochwalić. 

-Sergio -jęknęłam. -Nie chcę, cię smucić, ani pompować jego ego,ale... Jego klata jest lepsza -uśmiechnęłam się smutno.
-Nie znasz się -mruknął i odszedł.
Drużyna zaczęła się śmiać. 
-Sergio! -krzyknęłam.
On tylko wściekły machnął ręką.
-Mówiłem -mruknął Cristiano.
-Nie pokazuj mi się na oczy -syknęłam i ruszyłam za bratem.
Pobiegłam za nim na drugi koniec boiska. Robił triki z piłką.
-Nie obrażaj się -jęknęłam.
Podał mi piłkę i patrzył uważnie. Zaczęłam ją podbijać. Znałam kilka trików, ale nie chciałam się przechwalać. No, może troszeczkę. Czułam na sobie spojrzenie każdego. Rozpoczęłam od czegoś w miarę prostego.

Usłyszałam kilka gwizdów. Chyba im się spodobało. Podałam do brata. Przedstawił jakiś trudniejszy trik. No to teraz moja kolej.

Teraz rozpoczęło się klaskanie i to gromkie. 
-Dajesz Sergio! -usłyszałam krzyki. -Vamos** Bella!


Podparłam ręce na biodrach. Nie byłam w stanie tego pobić. Myślałam,że to głównie Ronaldo umie triki. A tu takie zaskoczenie! Po chwili (kiedy skończył czekały go gratulacje i oklaski) przytuliłam się z Sergio, on poczochrał mnie po włosach i kontynuowaliśmy trening.

-Po południu-

Wyszłam z szatni i czekałam na Ramosa. Mieliśmy iść na obiad, a potem do stajni.Jednak szybszy był Bale, który chwycił mnie za łokieć i powiedział:
-Porywam cię.
-Nigdzie z tobą nie jadę -zaprzeczyłam.
-Sergio się zgodził, dojedzie do nas. Jedziesz do siebie, bierzesz rzeczy i jedziemy do stajni. Zawsze jesteś spokojniejsza przy koniach. Ja też. A po drodze wstąpimy na obiad.
-Gareth, to chyba nie najlepszy...
-Proszę, daj mi ten jeden dzień, tylko ten -popatrzył mi w oczy z niemą prośbą.
-Chodźmy -szepnęłam.
Ruszyliśmy do jego audi. Kiedy ruszyliśmy poprosiłam:
-Tylko proszę, dopóki nie będziemy tam zapomnijmy o tym, że cię nie było, że w ogóle coś się wydarzyło, ok? 
Może byłam dziwna, ale na razie nie miałam siły, aby o tym myśleć. Chłopak kiwnął głową i ruszyliśmy.  W domu przebrałam się szybko w konne rzeczy i wyskoczyłam jak strzała z domu. 
-To jak? Gdzie jedziemy na obiad?
-Chińszczyzna na wynos?
Decyzja była jednogłośna. Podjechaliśmy do według Walijczyka najlepszej restauracji w mieście. Wzięliśmy jedzenie, decydując, że zjemy na miejscu, w czasie, gdy będę oprowadzać go po stajni. W czasie drogi rozmawialiśmy o wszystkim. O tym, że świetnie czuje sie w nowej drużynie, że chłopcy są świetnie, że powoli się wdraża, Jak mu się wiodło w Tottenhamie. Później o moich wynikach w jeździe konnej,o koniach, szczególnie tych nowych - po prostu o wszystkim. 
-A jak tam twój skarb?
-Świetnie. Z dnia na dzień Cylana skacze coraz wyżej, mój mały prywatny odrzutowiec.
-Chętnie na was popatrzę w najbliższym czasie -powiedział parkując. 
Wzięliśmy chińszczyznę i ruszyliśmy do stajni. 
-To jest stajnia skokowa. Tutaj stoi Cylana, a reszta jest porozstawiana po całej stajni. -wskazałm na całą stajnię.
-Reszta? -pogłaskał Lighta po szyi -Tak, dostałam parę koni do jazdy, mam teraz trochę więcej pracy niż zwykle.
Koń próbował mu ukraść w tym czasie trochę posiłku. On tylko się zaśmiał. Kiedy na nich patrzyłam wpadłam na pewien pomysł.
-Co powiesz na terenik? -spytałam.
-Nie, nie, nie. Nie namówisz mnie. Nie jeździłem lata. Nawet nie wiem czy pamiętam jak... -zaczął się tłumaczyć.
-Ja dziś grałam w nogę, ty pojeździsz na koniu -wzięłam uwiąz, do którego przypięłam Kesa i ruszyłam dalej. -No chodź! Czas nas goni! Ty weźmiesz sobie Harrego.
Chłopak po chwili ociągania ruszył za mną. Tak samo jak wcześniej przedstawiałam mu każdego konia po kolei. 
-A tu jest Cylana  -wskazałam koni ręką.
Bale wziął pierwszego konia na uwiąz i ruszył przywitać się z drugim. Jednak ten drugi nie zamierzał się z nim tak po prostu przywitać.
-Chyba się na nas obraziła -zaśmiał się Walijczyk. -Pewnie stwierdziła, że specjalnie go ominęliśmy. 
-Przecież nie zrobiłam tego złośliwie! -weszłam do boksu, wcześniej przekazując Kesa piłkarzowi. -Cylanka no! -podeszłam do niej. Ona tylko odwrócił się do mnie tyłem. -Obiecuję, że jak wrócimy to pojeździmy same, ok?
Chwilę stała, jakby sie zastanawiał. Minę miała poważną, jeśli można tak powiedzieć. Chwilę później podeszła do mnie i liznęła mnie w policzek.
-Mnie nie musisz całować! -ostrzegł Bale i podszedł go poklepać.
Pogłaskałam go i ruszyłam do myjek. 
-No to panie piłkarzu, sprawdzamy twoją pamięć. Idziemy po rzeczy.
Ruszyliśmy do siodlarni. Podałam Garethowi rzeczy kasztanka, a sama wzięłam rzeczy gniadego. W miarę szybko (30 minut) osiodłaliśmy konie i wyszliśmy na zewnątrz.
-Masz tu toczek -powiedziałam. -Wsiadaj i jedziemy.
Dosiedliśmy koni i ruszyliśmy po podwórzu. Akurat po drodze spotkaliśmy mojego trenera. Ten pomachał nam i krzyknął:
-Hej! A wy gdzie?
-Poznać okolice! -uśmiechnęłam się. -Będziemy uważać! -krzyknęłam, zanim zdąrzył się odezwać.
-Wiem -pokiwał głową. -Miłej jazdy! Widzimy się później na treningu!
Kiwnęłam mu głową i przejechałam na miejsce obok Atlasa.
-Gotowy?
Piłkarz kiwnął głową, więc ruszyliśmy szybciej. 

-Po 30 min-

Wjechaliśmy pustkowię. Można by to nazwać polaną, gdybyśmy byli między drzewami. Lecz znajdowaliśmy na pustokwiu, które gdzieniegdzie było otoczone krzewami i drzewami. Trawa była żółta, czasem zielona, a drzewa i krzewy zielone. Przez polanę płynął strumyk. 
-Postój? -spytałam wskazując na wodę.
Zsiedliśmy z koni, popuściliśmy popręgi i daliśmy się im napić. Chwilę staliśmy w milczeniu. Stwierdziłam, że nie ma sensu tego przedłużać. Musieliśmy poruszyć ten temat, mimo że bez tego było świetnie.
-No to... -zaczęliśmy wspólnie.
Zaśmiałam się.

Pokazałam ręką, aby mówił.
-Wiem, że wygląda to beznadziejnie. Nie ważne jakbym to tłumaczył. Gdyby ktoś opowiedział mi historię, że najlepszy przyjaciel opuszcza dziewczynę, która jest dla niego jak siostra, ponieważ jej brat stwierdził, że tak powinno być nazwałbym go idiotą. I nim jestem. Jestem największym dupkiem i możliwe nie zasługuje na twoje wybaczenie. Na twoją przyjaźń. Nie chcę zrzucać winy na Sergio, bo chciał dobrze. To ja zawaliłem. Powinienem był zostać, zapierać się rękami i nogami. Wiem jak cierpiałaś. Wiem, że nie wychodziłaś przez dwa tygodnie z pokoju, że płakałaś po nocach. Wiem, że nie widziałaś Ramos przez kilka lat, tylko ze względu na tą sytuację. Ale jego argumenty zaczęły do mnie trafiać. Od zawsze chciałem być piłkarzem. Ciągle bym wyjeżdżał, to zgrupowania, to mecze, transfery, kampanie i inne pierdoły. Chciałem odejść zanim zacznę być dla ciebie równie ważny jak ty dla mnie. Wiem, że się spóźniłem i uszanuję, jeśli mi nie wybaczysz. Ale wiedź, że nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Zawsze chciałem dla ciebie wszystkiego co najlepsze. Byłaś siostrą, której zawsze pragnąłem -nie przerywałam mu. Chciałam, żeby żałował. Ale ta przemowa mnie złamała. Zaczynałam ronić łzy. -Może i jestem naiwny, ale będę cię prosił dopóki nie wyrzucisz mnie na zbity pysk. Isabel proszę, proszę... Wybacz mi -uklęknął na kolana.
Stałam w ciszy. Nie wiedziałam co powiedzieć, jak odnieść się do jego przemowy. Postanowiłam dać się ponieść i mówić z serca. Uklęknęłam przed nim.
-Może i jestem naiwna... -powtórzyłam jego słowa. - wierząc, że mnie już nie zranisz, że już mnie nie opuścisz. Ale wybaczam ci. Wybaczam ci wszystko i sama przepraszam. -chciał mi przerwać, ale uciszyłam go. -Za to, że nie zareagowałam.  Wiem, że mój brat nie zadzwonił po prostu pewnego dnia i kazał ci spieprzać. Wiem, że robił to już wcześniej, a ja powinnam zareagować. Zrozumiałam również, że dla ciebie nie było to proste. Zrobiłeś to dla mnie -żebym nie cierpiała. I mimo, że się spóźniłeś to dziękuje ci. Ale proszę... Nie rób tego już nigdy więcej -szepnęłam.
Chłopak tylko wziął mnie w ramiona szeptając ciche dziękuje.



*Nie wiem jak to się odmienia :P
**Vamos! - naprzód!, dalej!
_________________________________________________________________________________
Długo mnie nie było, ale w zadośćuczynieniu mam długi rozdzialik i obiecuję, że następny pojawi się szybciej :*
Co u Was? Kto ma wolne, a kto dzielnie chodzi do szkoły?
P.S. Powodzenia dla maturzystów ;)








12 komentarzy:

  1. Fajnie że już jesteś. Nawet nie wiesz jak się niecierpliwiłam.
    Trochę inaczej wyobrażałam sobie sytuację na linii Isa - Gareth, ale jest okej. Cieszę się że już sobie wszystko wyjaśnili. Czyli to jednak Ramos namieszał. Czekam na dalszy ciąg.
    Pozdrawiam.
    W wolnej chwili zapraszam do siebie.

    PS. Mogę liczyć na jakiś mały romansik, czy raczej nie??
    BTW. Ramos i tak najlepszy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaki jest twój pomysł na Bellę i Bale??? Chętnie się dowiem :D
      A romansik będzie, będzie... Daj się rozkręcić ;)

      Usuń
  2. Znakomity blog, perfekcyjnie opracowany. Czytając go wyobraźnia przenosi mnie do świata bohaterów. Jestem strasznie ciekawa tego co stanie się między Bellą i Crsem dalej, do tego jeszcze jej przeszłość i przyjaźń!? Same niewiadome :) Zapraszam jednocześnie do siebie i proszę też o info o nowościach http://contigo-me-soy-libre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. no powiem ci tak:
    nie przepadam za blogami o piłkarzach, ale konie mn przekonały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak czekam na kolejne wpisy u Ciebie, że aż sama zaczęłam pisać u siebie :D
    Zapraszam na nowości
    http://contigo-me-soy-libre.blogspot.com/2015/05/1-el-primer-dia-de-mi-nueva-vida.html

    http://nosotros.blog.pl/2015/05/17/20-como-llegaste-a-ser-la-mujer-que-toda-la-vida-pedi/

    OdpowiedzUsuń
  5. Będę wpadać, zapowiadają się ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Śmierć przychodzi nieoczekiwanie i czasami odbiera nam najważniejsze dla nas osoby. Nie liczy sie wiek, płeć ani to, co robią na codzień i czy są dobrymi ludźmi, czy może tym złymi.
    Nie umierają jednak do końca, bowiem cząstke nich samych nosimy w swoich sercach zapewniając im tym samym nieśmiertelność. Żyją także w naszych wspomnieniach.
    To prawda. O tym wszystkim mają okazję przekonać się: Gerard Pique - mężczyzna, który prawdopodobnie nigdy nie dorośnie i Julia Hernandez - niepozorna, młoda kobieta, która skrywa ciekawą tajemnicę i stara się zatuszować swoją przeszłość.
    Jak owa dwójka poradzi sobie w opiece nad małą Lią, która w tak tragiczny sposób straciła rodziców? para-siempre-fcb.blogspot.com

    Ona opuszcza Turyn, on rezygnuje z dlaszej gry w Chelsea. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - oboje uciekają przed przeszłością. A gdzie? Do Madrytu. To własnie tam chcieliby zacząć od nowa. Oboje wiedzą, że mają zbyt wiele do stracenia jeśli znowu coś pójdzie nie tak. Czy zdecydują się na bycie razem? Czy miłość przezwycięży lęki i bolesne wspomnienia? 
    Humorystyczne opowiadanie o szalonych i pociesznych zawodnikach Realu jak i również nieco kłopotliwym trójkącie miłosnym w którego skład wchodzą: Iker, Anastasia i Michael.
    te-quiero-para-siempre.blogspot.com

    Powracam po długiej nieobecności. Jeśli masz ochotę, serdecznie zapraszam, niedługo nowe rozdziały. Namiary do siebie możesz zostawić w Spamie. Chętnie zajrzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajny blog, tak rzuciłam okiem i stwierdziłam, ze musze nadrobic zaleglosci takze dodaje do obserwowanych i zaczynam dzialac xD Czuje ze bedzie mi malo wiec oczekuje na cos nowego.
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  7. 35 yrs old Accounting Assistant IV Ambur Durrance, hailing from Val Caron enjoys watching movies like Defendor and Pottery. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Jaguar C-Type. indeks

    OdpowiedzUsuń