piątek, 23 stycznia 2015

Prolog

*Sergio*

Wróciłem do domu głośno trzaskając drzwiami. Dzisiejszy trening nie poszedł najlepiej, a za 3 dni gramy mecz. Mam nadzieję, że nasza forma się jeszcze poprawi, bo jak nie to będzie cięzko. 
-Dzień dobry, panie Sergio - usłyszałem z kuchni.
Podszedłem tam i zobaczyłem panią Marię - moją kucharkę. Uśmiechnąłem się.
-Witam, co na obiad?
-Niespodzianka - uśmiechnęła się - Przyszła poczta, leży w salonie. 
Skinąłem głową i ruszyłem w głąb domu. Podniosłem listy. Z banku, od fana, z gazety, od fana... Aż nagle zobaczyłem jeden, inny od reszty. Było na nim napisane zgrabnym pismem moje imię, nazwisko,adres, niestety bez nadawcy. Otworzyłem ją, czytając treść listu:


06.03.2014r., Londyn, Wielka Brytania
Drogi Sergio!

 Jeśli czytasz ten list, oznacza to, że wydarzyło się to czego się obawialiśmy. Ale zanim dowiesz się o tym musimy Cię prosić o jedno.
 Twoja siostra została teraz sama w Londynie. Wiemy, że może jej samej ten pomysł się nie spodoba, ale dowie się o nim takim samym jak Ty - prosimy Cię, abyś się nią zaopiekował, ponieważ nas już nie ma. Nie chcemy, żeby po tym co się stało została sama, a poza tym raczej nie starczy jej na długo to co jej zostawiliśmy - ona też ma swoje potrzeby i pasje. W jej liście zawarliśmy twój adres i telefon, więc wierzymy, że albo Ty pojedziesz do niej, albo ona do Ciebie.
 Ta, więc wracając do wydarzenia - skoro dostałeś ten list to znaczy, że już nas nie ma na tym świecie. Umarliśmy. Oczywiście nie chcemy, abyś się zadręczał, ani winił oto, że Cię nie było z nami i, z Izabel, bo wiemy, że będziesz. Po prostu teraz zaopiekuj się nią Wiemy, że zrobisz to równie dobrze jak my, albo nawet lepiej. 


 Chcemy również abyś wiedział, że jesteśmy z Ciebie bardzo, bardzo dumni. Nawet nie wiesz jak bardzo cieszymy się, kiedy widzimy Cię na boisku. Robisz to co kochasz i właśnie tego dla Ciebie chcieliśmy. Mamy nadzieję, że zaakceptujesz również pasję twojej siostry i będziesz z niej dumny, tak jak my.
 Pamiętaj, że wierzymy w Ciebie i kochamy Cię najbardziej na świcie,
Twoi kochający rodzice,
Jose Mario i Paqui Ramos Garcia
P.S. Tutaj masz adres domu i numer Isabel:

Sheen Common Dr 23/2, Richmond, Londyn
tel. 0156789241

Oczy miałem tak szeroko otwarte, że nie wiedziałem czy wrócą do normalnego stanu. Przeczytałem list jeszcze kilka razy. Jak to nie żyją? Przecież widziałem ich niedawno na skaypie i byli w świetnej kondycji. A Isabel? Gdzie ona teraz jest? Co robi? Jak się czuje? Akurat teraz kiedy ułożyłem sobie życie, dowiaduje się o czymś takim. Zrobili to specjalnie, żebym teraz myślał tylko o tym i miał milion pytań na sekundę? Już wstawałem, aby rezerwować lot do Londynu, gdy drzwi otwarły się i do domu wkroczyła ona. Ubrana cała na czarno, z podkrążonymi oczami, które spróbowała ukryć za warstwą makijażu.
-Widzę, że już wiesz - powiedziała patrząc na mój list i pokazując mi swój - Cześć, braciszku - uśmiechnęła się smutno.
_________________________________________________________________________________
Oto jest prolog :)
Jak się podoba???

3 komentarze:

  1. Smutny początek, ale sam pomysł na historię ciekawy. Cóż, pojawienie się nowej osoby zawsze potrafi namieszać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak naprawdę jedyne, do czego mogę się tutaj przyczepić, to fakt, iż zazwyczaj w opowiadaniach liczby piszemy słownie (wyłączając z tego daty, oczywiście).
    Na pewno początek może zaciekawić czytelnika, co udało ci się z moją osobą. Jestem pewna, że siostra Ramosa może okazać się bardzo ciekawą postacią, która będzie miała w przyszłości tego bloga bardzo duże znaczenie. Tymczasem zapraszam do siebie i wyczekuję niecierpliwie rozdziału! :)
    http://no-siempre-juntos.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Mocny początek i mocne wejście siostry w życie brata. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się ich losy. I co się się stało, że rodzice nie utrzymywali kontakt z Ramosem? Tak przynajmniej wywnioskowałam.
    Pozdrawiam,
    http://idziemypodwiatr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń